poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Mój pierwszy raz.

O pierwszym razie w naszym życiu zawsze pamiętamy i to niezależnie czy był przyjemny czy też nie. Na pewno wasi rodzice pamiętają wasz pierwszy krok, waszą pierwszą jazdę na rowerze, starsze dziewczyny i starsi chłopacy pamiętają swoją pierwszą inicjację seksualną czy też pierwszy alkohol. Wszystko co nie znane wcześniej ma swój urok i często swoje pierwsze razy pamiętamy na zawsze. Dziś z okazji rozpoczęcia roku szkolnego opiszę wam jak wyglądał mój pierwszy raz w gimnazjum, technikum i liceum.

Pierwszy raz w gimnazjum.
Wchodzę do szkoły, jest tam parę znajomych z podstawówki i kilka osób poznane wcześniej, gdzieś na mieście. Pomimo tych paru osób było wiele, których nieznałem i czułem się nie swojo. Do klasy trafiłem z dwoma znajomymi oraz trzema osobami z podstawówki. Na początku nas oprowadzono i pokazali oczywiście najważniejsze miejsce czyli toalety, a te z kolei przez pierwszy rok unikałem jak ognia. Powodem unikania toalet było modne w moim mieście "kocenie", a dać się skocić to jak dać się wydać pod prysznicem w więzieniu. Wymyślano różne zadania, lecz najpopularniejszym było "mierzenie". Mierzenie polegało na tym, że starszy uczeń przygotowywał dla kota zapałkę, łamiąc ją na jak najmniejsze części i dając osobie która jest kocona tą małą cześć, następnie kot miał mierzyć łazienkę nią. Niewykonanie zadania, pomylenie się czy nie poprawne wykonanie zadania kończyło się jakaś karą, a najczęstszą było płukanie głowy w klozecie.
Po roku pobytu w gimnazjum większość uczniów wywodzących się z patologii, została przeniesiona do OHP i przez następne lata, tradycja kocenie znikła.

Pierwszy raz w technikum.
Trafiłem do szkoły o złej opini, ale jako jedyna miała profil informatyczny u mnie w mieście, ponieważ w innej nie otworzyli teleinformatycznej klasy i stąd mój wybór, ale wtedy dosyć głupi. Ludzi totalnie nie znałem, po za 3 osobami z którymi byłem tylko na cześć no i z jedną z nich parę słów zamieniłem w gimnazjum. Socjalizacja zerowa, ale po czasie wszyscy zaczęli się jakoś tam dogadywać. Strachu tu przed niczym nie było po za opinią ludzi o mnie, bo przecież się nie znaliśmy.
W klasie informatycznej mieliśmy jedną dziewczynę. Wytrzymała do pierwszego WFu na którym wszyscy czekali, aż się przebierze. Może piersi pokaźnych nie miała, lecz była ładna. Po tym pamiętny dniu przepisała się do klasy damskiej.
Ja zrezygnowałem po roku z technikum informatycznego, bo to nie był kierunek dla mnie i przepisałem się do liceum.

Pierwszy raz w liceum.
Tu przyszedłem na większym luzie, bardziej dojrzały i pewny siebie. Wybrałem prywatne liceum o profilu wojskowym, ponieważ w życiu powinno się korzystać z możliwości rozwoju siebie. Dostałem tam rozszerzenia moich ulubionych przedmiotów. Ludzie byli bardzo otwarci, a na dodatek wychowawczyni w pierwszych tygodniach bardzo stawiała na integrację uczniów, a sama szkoła na integrację klas. Dzięki temu od pierwszych dni liceum stało się dla mnie miejscem przyjaznym o pierwszą szkołą w życiu, która polubiłem, a wcześniej byłem totalnym przeciwnikiem wszystkich do których uczęszczałem.

Na koniec.
Takim czymś oderwałem was od zalewu wpisów "back to school". Dziękuję wam za to że mnie czytacie, a co niektórzy nawet komentują. Takie coś cholernie motywuje do pracy nad blogiem i dalszego pisania. Jeśli jednak czytasz mnie po raz pierwszy i jakieś myśli Ci się nasuwają, to podziel się nimi w komentarzach. Wielkie dzięki.

piątek, 28 sierpnia 2015

Haj bez narkotyków - magia jedzenia i muzyki

Wstępnie.
Ostatnio rozmyślałem nad reguralnością postów i raczej będzie to 10 12 dni, bo tyle zajmuje mi reklamowanie bloga, żeby utrzymać zadowalającą mnie liczbę odwiedzin. Myślę też nad pisaniem o kilku tematach i częstszym publikowaniem, ale trzeba zdobyć najpierw czytelników.

Magia podczas posiłku.
Wybieramy się z przyjaciółmi do pizzeri, socjalizacja i zrzucanie się na posiłek, dobieranie tak żeby wszystkim pasowało, to coś łączy i tu zaczyna się magia. Jest inny klimat, jakoś tak wesoło, jakoś tak wyraziście miło i inaczej.
Próbujemy coś nowego, o nieznanym smaku, zaczynamy porównywać do czego podobnie smakuje i oceniamy czy jest dobre.
Magią jest gotowanie, jak samemu przygotowujesz posiłek i go doprawiasz, a później go jesz i jesteś dumny ze swojego pysznego dzieła.

Rytuały jedzenia.
Od dawna ludzie czczą jedzenie, ponieważ to jest to co daje życie, a czasami nawet uszczęśliwia jak czekolada, która podnosi poziom hormonu szczęścia. Tradycja modlitwy przed i po posiłku w wielu kulturach i wierzeniach, pokazuje jakim szacunkiem ludzie od lat darzą jedzenie.

Muzyka wpływa na człowieka.
Muzyka motywacyjny potrafi nieźle zmotywować, pozytywne utwory nastawiają człowieka na pozytywne myślenie. Dźwięk wpływa też na falę mózgowe, a swego czasu w internecie popularne były muzyczne narkotyki czyli iDoser, który miał nastawiać tak fale mózgowe człowiek, jak substancje psychoaktywne. Dla mnie to przypominało dopalacze w wersji audio. Nie odważyłem się próbować, bo opisy badtripów często brzmiały nie mal identycznie do opisów ze starych forów o dopalaczach.
Muzyka z różnych narodów potrafi przybliżyć bardziej klimat danego regionu na świecie i przenieść się wyobraźnia oraz myślami.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Ciemna strona uroku małych miast czyli codzienność mieszkańca

Urodzony w 97.
Urodziłem się w 1997 roku i jestem z tego dumny. Mieszkam w małym mieście około 35 tysięcy mieszkańców, dodatkowo pierwsze 12 lat życia byłem mieszkańcem osiedla. Całe dnie po za domem, granie w gałę pod blokiem i otaczające mnie bloki. Używki na osiedlu wtedy były popularne i zażywane od najmłodszego, a najczęściej aż do teraz. Młodzież całe dnie spędzająca w klatkach, a gdy zrobiło się cieplej to pod klatkami. Odkrywanie tych miejsc których ulic się nie znało, a i tak każdy znał nazwę miejscówek, wiedział  gdzie to jest i przebywał z resztą mieszkańców miasta. Osiedla tam gdzie miesza się wszystkich ludzi, od patologii to bogatszych. Jedni demoralizują drugich. Wtedy nie wyglądało to dobrze. No i zapomniałem wspomnieć o nastoletnich dziewczynach, które były wtedy śliczne i jarały się zespołem Tokio Hotel(takie dzisiejsze 1D).

Dziś nie wiele się zmieniło.
Nie tylko pozostały nastoletnie psychofanki, a nawet jest gorzej niż było. Za moich czasów media nie promowały nadmiernie używek jak robią to dziś, chociaż pamiętam, że też tego było sporo wtedy, ale nie jak dziś, a na dodatek nie było dopalaczy. Właśnie za  czasów gdy mieszkałem na osiedlu  sporo gówniarzy
paliło szlugi, w sumie ja też, zdarzały się małoletni pijacy, co niektórzy starsi palili trawę. A dziś widzę 14-latków uzależnionych od dopalaczy.

Ciemna strona mojego miasta.
W moim mieście wystarczy przejść się mniejszą ulicą lub taką, gdzie są miejsca imprez. Wtedy ujrzysz, że tu u biednych i bogatych występują te same patologiczne zachowania. A przecież patologie kojarzymy z biedą. W większym mieście znają Cię tylko sąsiedz, a tutaj zna Cię praktycznie każdy i Ty tak samo znasz każdego. Gdzie nie pójdziesz to zawsze ktoś wie coś o tobie, albo twojej rodzinie. Wróciłem nie dawno z weekendowego wakacyjnego wyjazdu. Wystarczyło się przejść przez godzinę, żeby ujrzeć przyjezdnych na ławkach, małomiasteczkowe szlaufy i cyganów swoimi furami na parkingu pod ratuszem, na przeciwko policja na motorach wpisała mandat młodzieży z sąsiedniego miasta z którym od zawsze się nie lubimy. W parku po końcu niedzielnej imprezy, wieczorem zostawili na głośnikach discopolo, wiec z meliny na przeciwko parku przybyły menele i urządziły sobie dansing.
Wracam do domu a tu menele dostają mandat pod nocnym na osiedlu. Na przeciwko zamknęli fryzjera i otworzyli salon z automatami dla dresów. I już pierwszego dnia słychać jak dresiara kłóci się z jakimś Sebą.

Aż żyć mi się odechciewa
Wydaje mi się, że przez coś takiego z ludzi ucieka życie i dlatego większość jest  tu szara i smutna. Nie ma skutecznej metody na oddzielenie patologii umysłowej od normalnych po za selekcją naturalną, lecz jednak z tą państwo walczy. Nawet jak dziś oglądam wiadomości i dodaje w tle do nich smutną melodię, to jestem przerażony tym co mnie otacza i jak więcej pojawia się debili w stosunku od rozsądnych ludzi. Możliwe, że to wina mentalności polaków. Bananowe dzieci Januszów śmiejąc się z cebulactwa, które są dziećmi Januszy i Grażyn. Rozumiem wszystko, ale wstydzenie się własnej rodziny na pewno nie jest normalne. Przez takie widoki mam wrażenie że już się w życiu napatzyłem.

Na koniec dziś wam dam jakiś fajny obrazek.

środa, 5 sierpnia 2015

Legalizacja medycznej marihuany, a afera dopalaczowa - tematy zastępcze w Polskich mediach

W mediach co raz głośniej o legalizacji.
Co raz więcej państw legalizuje marihuanę jako używkę i jako lek, co raz więcej mówi się na świecie o jej właściwościach medycznych. W Polsce za sprawą 5 letniego Maksa chorego na padaczkę lekoodporną zrobiło się głośno o zastosowaniu konopi w medycynie. Jako zwolennik legalizacji byłem dumny z tego, ale wraz z tym przyszła do nas afera z dopalaczami.

Dopalacze - "temat zastępczy".
Jak tylko zaczęło robić się głośno o legalizacji, to jakoś trzeba to zwalczyć i w tym momencie zaczęło się pojawiać pełno wiadomości o zatruciach dopalaczami, ale mi zdarzyło się  zauważyć coś dziwnego. Jako osoba czytając dużo artykułów, już dużo wcześniej przed  "Mocarzem", zauważyłem że problem z dopalaczami od wojny Tuska nadal trwa i ludzie wciąż się trują. Przed nagłośnieniem sprawy z legalizacją w dużych mediach o dopalaczach było cicho. Dlatego uważam "Mocarza" za temat zastępczy, za coś co ma odwrócić uwagę ludzi od legalizacji.

Zatrucia "Mocarzem" to tak naprawdę wina polskiej władzy - o tym się nie mówi.
Dlaczego tak nagle co raz więcej ludzi zaczęło się zatruwać dopalaczami? Juz wyjaśniam. W Polsce weszła nowa ustawa o substancjach zakazanych, gdzie trafiło większość sprawdzonych substancji nazywanych "RC". RC to po prostu współczesna nazwa dopalaczy sprzedawanych jako odczynniki chemiczne, tak naprawdę są to substancje zastępcze dla narkotyków. Z powodu wejścia tej ustawy zmienił się skład "Mocarza" o czym oczywiście jego producenci nie powiadomili nikogo, tak samo jak polski rząd nowa ustawę przeforsował po cichu. Zastosowano prawdopodobnie nowy syntetyczny kanaboid, który dopiero pierwszy raz został wyprodukowany w Chinach i bez wcześniejszego przebadania trafił do obiegu jako  nowy składnik "Mocarza".

Delegalizacja - najgorsza metoda walki z narkotykami.
Poprzez delegalizacje środków zastępczych "Mocarz" spowodował falę zatruć. Jakby popatrzeć na statystyki, to w państwach gdzie zalegalizowano rekreacyjne spożycie konopi, problem dopalaczy po prostu nie występuje. Jednym z powodów przez które ludzie sięgają po nie sprawdzone dopalacze, to uczucie legalności, bo przecież skład trującego "Mocarza" jest w pełni legalny, a konopie znane od lat, które można stosować w medycynie, totalnie bezpieczne są zakazane.

Najbardziej zastanawia mnie fakt dlaczego media milczą o efektach nowej ustawy, bagatelizują sobie fakt działania delegalizacji, nazywając go problemem z dopalaczami. Jeśli w Polsce ponad 50% obywateli jest za legalizacją medycznej marihuany, to dlaczego wciąż jest zakazana, skoro żyjemy w państwie demokratycznym, a system demokratyczny przecież powinien popierać zdanie większości. Myślę że jeśli przez najbliższe 10 lat nie wybuchnie bunt, to nic tu się nie zmieni, a będzie nawet gorzej. Juz dziś jako nastolatek rozmyślam nas opuszczeniem ojczyzny przez właśnie chociaż takie zakłamanie władzy i dużych mediów, które prawdopodobnie i tak opłaca rząd.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Słoneczny - duma polskich kolei. Jak jest naprawdę? O polskich kolejach słów kilka.

Po nie przespanej nocy
31 lipca brałem udział w sesji RPG, więc idąc wieczorem na nią wiedziałem, że czeka mnie nie przespana noc. Miałem nadzieję, że wyśpię się w pociągu na czym się przejechałem.

Z Warszawy do Ustki, 160km na godzinę niczym Pendolino
Nadjechał on duma polskich kolei, jak i mojego miasta, bo przecież ten pociąg nazywany "Słoneczny" nadjechał. Cały zatłoczony, więc wiedziałem, że już sobie nie pośpię, chwała mojej matce, że kupiła mi 2 energy drinki. Nazywam go dumą prześmiewczo, chociaż burmistrz mojego miasta jest dumny ze swojej inwestycji. Siedz... chwila chwila, stojąc w pociągu, gdy po dwóch przystankach pociąg był tak zatłoczony, że  z trudem się oddychało naszło mnie pytanie czy oni przy zakupie pociągu dostają jakieś dane techniczne, przecież powinni wiedzieć ile osób się mieści, rozumiem że od lat nie ma u nas miejsc siedzących, ale powinni ograniczyć sprzedaż biletów do tylu sztuk, żeby ludziom jechało się w godnych warunkach. Natomiast polskie koleje wolą iść na masę na ilość, upychać ludzi na siłę, dodatkowo pociąg cały zagracony bo w cenie biletu można zabrać psa lub rower. Myślę, że jeśli dalej będziemy mieli kolej państwową, to niedługo jak w ubogich krajach nasze pociągi będą przepełnione po dach, bo pomimo tego że "Słoneczny" jest dwupiętrowy, to powoli na korytarzach przez dwie i pół godziny podróży zaczynało braknąć miejsc stojących. Nawet jeden z pasażerów powiedział, że tu to standard i tydzień temu to ludzie, jak widzieli tłok, to nawet posiadając bilet nie wsiadali. Czyżby świetny zarobek dla PKP? Przecież zwracając bilet z tego co kojarzę zabierają nam 30%, może zarząd kolei powoduje nieludzkie warunki, żeby ludzie się rozmyślali, a oni mogli sobie te procenty przywłaszczyć. Świetny interes swoją drogą.

Przynajmniej pasażerów miałem wesołych
Jedynym plusem było to, że w Polsce ludzie robią się co raz bardziej kontaktowi i otwarci, więc nawiązał się kontakt między wszystkimi i dowcipy pozwoliły zapomnieć o nieludzkich warunkach i o jeszcze długiej drodze pociągu.

Powrót czyli wyścig o miejsca
W niedziele tym samym pociągiem wracałem, bo bilety kupione były w obie strony. Pociąg ten stoi 10min przed odjazdem na stacji za nim wyjedzie, ale już podczas jego przyjazdu to walka o miejsca, ludzie nie zwracają na nic uwagi, na inwalidów na matki z dzieckiem tylko walczą o miejsca. Dostałem informację, że ostatnie 2 wagony maja miejsca jeszcze no i miały, udało się. Wystarczyło z Gdyni Głównej dojechać do Sopotu i znowu mamy nie ludzkie warunki pociąg przepełniony, w przedziałach Jeszce jako tako był luz. Usnąłem i nagle coś mnie budzi, tłok w przedziale, gruba kobieta obijająca się brzuchem o mnie i jej córka z zespołem downa, która sobie usiadła na mój podłokietnik totalnie nie zwracając uwagi na moją rękę. Właśnie to mnie uświadomiło, że już na korytarzach nie ma miejsca. Dziwi mnie, że jeszcze w Polsce nie  wybuchł bunt, przecież mamy taki waleczny naród. Pomimo tego,  że wszyscy narzekają i widzą jak jest, to nadal u władzy mamy te same osoby. Powoli wydaje mi się, że Polacy co innego mówią, a na co innego głosują, tak jakby wstydzili się tych na których naprawdę głosują. Mam cichą nadzieję, że za 10 lat, gdy będzie zbliżać się moja 30, to przynajmniej wtedy będę mógł jechać po ludzku pociągiem i mieć normalną władzę, jeśli jeszcze decyzje rządu nie doprowadzą mojego państwa do upadku i zniknięcia z mapy, co jest całkiem możliwe przez bycie tak bardzo prounijnymi i zmuszaniem nas do tolerancji wszystkiego.


A tu na koniec utwór mniej znanego producenta z Polski, mi bardzo wpadł w ucho, więc może ludziom czytającym też wpadnie.




Nienawidziłem tego, a dziś do tego dojrzałem czyli wakacje z rodzinką

Z czym kojarzy mi się rodzinny wyjazd?
Nudzenie się ze starszymi ludźmi wynagrodzone wycieczką, zwiedzaniem i atrakcjami, no i rodzinnymi kłótniami. Tak mi się kojarzy wyjazd z rodzicami i pewnie wielu z was tak się kojarzy. Większość z was pewnie jak ja nienawidziło wakacji z rodzicami i podczas każdego wyjazdu się zastanawiało, kiedy będą to te ostatnie wakacje ze staruszkami.

Kłótnie i unikalne miny na twarzach
Zawsze za nim wyjazd dobrze się zaczął, rodzinka już zdążyła się pokłócić(standard). I całe dzieciństwo myślałem, że tak jest tylko u mnie. Jednak teraz po spędzonym weekendzie u ciotki w Trójmieście wraz z matką zacząłem zauważać, że tak jest u sporej ilości osób. Jarmark dominikański, matka z dzieckiem i mężem, matka chce iść w jedną, ojciec w drugą i mamy kłótnie. W Sopocie idzie sobie para, mąż pije piwko, a żona robi mu awanturę, bo młodzieży dwóch policjantów wpisuje mandat. Gdzie się nie zatrzymać w zatłoczonym miejscu, to spotykasz taką rodzinkę. Zgodzę się ze zdaniem mojej matki, że urolp to powonień być odpoczynek od partnera i pracy.

Brak pieniędzy spowodował, że odkryłem urok wakacji z rodziną
Chociaż wyjazd bez ojca, ale z matką, to zobaczyłem że to może też być coś świetnego. Nie musiałem wydawać swoich pieniędzy, martwić się o to czy mi starczy na powrót i o nocleg , tak samo z wyżywieniem, bo to zapewniła mi rodzina. I mając 17 lat to dla większości z nas wstyd jechać z rodziną zamiast z kumplami, ale przecież rodziny się nie zmieni i nie można się jej wstydzić, dopiero po latach zacząłem ją akceptować i z horroru dzieciństwa takie wakacje zamieniły się w coś unikalnego, bo nie często spędzam czas z matką czy dalszą rodziną, a tu jest taka magiczna moc integracji i bliskości. 


Nutka na koniec:

Pierwszy post to mój horror

Problemy przy zakładaniu bloga
Jak zwykle, wszystko co w tym świecie jest proste, a raczej w tym internetowym wielkim świecie jest banalnie proste sprawia mi problemy. Pierwszy problem to adres bloga, bo wiadomo że jako mało kreatywna osoba na trzeźwo zawsze coś zajętego mi się spodoba. Miałoby SON albo SONa, ale nie wyszło i z tego powodu jest SONast(nawet mi się podoba i co najważniejsze było wolne).
Kolejnym problemem było natomiast wybranie szaty graficznej, ale szybko sobie poradziłem, bo postanowiłem wybrać najbardziej przypominający te blogi, które ja czytałem i styl najbliższy mi do moich ukochanych artykułów.

O czym pisać - mój najmniejszy problem
Podejrzewam, że każda osoba która chce zacząć pisać ma ten dylemat, że nie wie o czym pisać. Ja poradziłem sobie tak, że postanowiłem nie ograniczać się do jednej tematyki, bo przecież moje życie nie jest jedno linijne i w sumie nie mam żadnej pasji w życiu która chłonie mnie w 100% czy nawet 70%. Pisać postanowiłem o wszystkim, więc można się spodziewać relacji z podróży, opis moich zajawek, dużo muzyki którą kocham. Po prostu zamiast przemyślenia warte zapisania trzymać dla siebie postanowiłem opublikować.

Pewnie wielu się zapyta "PO CO TO ROBISZ?"
Jak zwykle w Polsce wszystko musi mieć jakiś cel, nie może o tak sobie po prostu być, bo tutaj każdy szuka sensu we wszystkim, nawet jak coś nie ma sensu. Pisze bo lubię pisać, może ktoś to doceni, może komuś się spodoba, może kogoś poznam o podobnym charakterze albo o podobnych zajawkach, ogólnie to stawiam nacisk na "może" xD. Nie wiem czy emotki na blogach to coś odpowiedniego, ale jak każdemu i mi zdarza się jakąś rzucić, a ulubione to "xD" i "8|". Nie czytałem nic o zasadach blogowaniach, o tym jak blog powinien wyglądać, bo chce pokazać unikalność swojego sposobu być nawet w pisaniu, bo skoro ktoś zakazuje emotek, a ja je wstawiam, to jaką wartość mają jego słowa? Żadną. Tak, tak jestem indywidualistą(fajne określenie na egoistę swoją drogą) i wszystko robię po swojemu, uważam że do takich decyzji trzeba dojrzeć.

O mnie - czyli standardowa rubryka każdego blogera
XXI wiek czyli każdy chce jak najwięcej atencji. Rozumiem że dla wielu blogi to coś do wyrażenia siebie, coś żeby dostać odrobinę atencji, a ja chciałbym żeby ludzie doceniali mój styl pisania, a nie mnie, ale jak już postanowiłem to opiszę siebie.
Obecnie nie chciałbym podawać swojego imienia, nazwiska czy pseudonimu który parę osób może znać z innych działalności internetowych. No dobra lecimy z rubryczką, którą dam po enterze.
Jestem nastolatkiem urodzonym we wrześniu, roku 1997, ciemny blondyn, nie wysoki 170cm(czuje się jak prostytutka oferująca siebie na odlotach), z charakteru egoista i pesymista, ale taki który czerpie radość z chujowości życia, często określam siebie obserwatorem, bo po prostu ciekawi mnie różnorodność ludzi i to jak działają inni, a nawet cały świat. Od dziecka pisze jakieś opowiadania, planuje książkę, ale brak motywacji i chęci, a wena nawiedza w najmniej oczekiwanych momentach, piszę dużo rapsów i wierze że kiedyś coś wydam. Palę często Gandzie od czerwca 2014 można powiedzieć, że regularnie, można nazywać to uzależnieniem ale potrafię przerwać, bo paliłem cały pierwszy miesiąc wakacji dzień w dzień, a dziś mam 4 dzień przerwy i nie zapowiada się, żebym szybko znowu się odurzył. Nie mam konkretnych zainteresowań i jak przystało na kosmopolitę interesuje mnie cały świat i wszystko w nim, bo nie złapałem jeszcze zajawki na kosmos. No i jak na egoistę przystało to najwięcej tekstu jest w "O MNIE".

Regularność i standard na koniec posta
Pisać mam zamiar regularnie, ba już parę postów napisałem za nim założyłem bloga w notatniku telefonu, ale muszę pierw wygrać z lenistwem wysłać to na PC i zrobić poprawki. Regularność to coś co w większości przypadków powoduje sukces(wystarczy spojrzeć na muzyków czy sportowców). Średnio będę pisał od 1 do 2, no dobra może 3 postów dziennie, ale trzeba pamiętać też że co za dużo to nie zdrowo. Postanowiłem też dać wam na końcu każdego posta jakąś dobrą nutę, polecić film, książkę, artykuł czy śmieszny filmik na YT, bo moim zdaniem w tych czasach to rozwija naszą HEHEHEHEHEHEH Duchowość(tak śmieszy mnie ta nazwa), powiedzmy bardziej naszą duszę artystyczną(to też mnie śmieszy xD), no wiecie o co chodzi każdy z nas lubi te rzeczy, chociaż jedna z moich byłych nienawidziła książek, no w sumie to nie lubiła nic po za komediami romantycznymi i discopolo(może dlatego nie jesteśmy już razem, bo ja tego nienawidzę). Raczej ludzie jak ona nie czytają blogów, a jeśli ja czytam blogi, to na pewno jest druga taka osoba jak ja co czyta blogi i chociaż byłaby jedna i chociaż jednej osobie spodobałoby to się czy nawet nikomu, to będę robił bo jestem egoistą i muszę zadowolić sam siebie.


A tu macie obiecaną nutę na koniec. Towarzyszyła mi podczas pisania tego artykułu, wpis, post czy chuj wie jak to się nazywa, bo sam nie wiem które z określeń jest najbardziej trafne, ale robię to po swojemu, bo być sobą to też ważna rzecz w życiu.